Bitcoin Może być zmianą, na którą czekałeś

By Bitcoin Czasopismo - 2 lata temu - Czas czytania: 7 minuta

Bitcoin Może być zmianą, na którą czekałeś

Bitcoin oferuje sposób, abyśmy przestali wyglądać, jakbyśmy chcieli coś naprawić, zamiast dokonać prawdziwych zmian.

Żyjemy w udawanym świecie z udawanymi ideałami, udawanymi pieniędzmi i udawanym językiem. Świat szybkich napraw i szybkich pieniędzy, w którym droga do sukcesu nie wymaga już ciężkiej pracy, a jedynie zacierania wszelkich pojawiających się usterek. Jeśli coś nie wydaje się tak idealne jak filmy czy życie sąsiada, leczymy, wybielamy, ubieramy w fantazyjne stroje i zdobione fasady, aż przekonamy siebie i wszystkich innych, że wnętrze nie jest zepsute i upadające, ale godne szacunku i kwitnący.

Rzuć deflujące pieniądze na ścianę kryptowaluty, a może trafisz na złoto. Skorzystaj z porad inwestycyjnych z filmu Tik-Tok, kup opcje GameStop dla kaprysu i módl się o cud. Gdy to się nie powiedzie, złóż skargę na niesprawiedliwości kapitalizmu zamiast lokalizować podstawowy problem: wysoka preferencja czasowa i niemożność brać odpowiedzialność za życiowe wybory.

Polegamy na fałszywej energii, z panelami słonecznymi na dachu i turbinami wiatrowymi na pustyni, na równinach i brzegach oceanów, a potem jesteśmy zaskoczeni, gdy dochodzi do przerw w dostawie prądu i drastycznych rachunków za prąd. Rząd i ekologowie mówili, że są czyści i rzucali ci dotacje, więc naturalnie muszą być dobre.

Jeśli po świecie szybko rozprzestrzenia się dziwaczny wirus, atakujemy z całą potężną siłą Wielkiego Rządu, naturalnie wspomaganego przez centralni planiści na świecie. Nie pozwalamy ludziom brać odpowiedzialności za swoje zdrowie – zachęcając ich, aby lepiej się odżywiali, częściej ćwiczyli, częściej przebywali na świeżym powietrzu – ale zamykamy ich w zamknięciu homegdzie choroba się rozprzestrzenia łatwiejsze i nie odnawiają zapasów witaminy D. Udajemy, że rozwiązaniem jest inwazja medyczna, szybkie rozwiązanie, a nie zdrowe ciało i silny układ odpornościowy.

Udajemy, że możemy rozwiązać problemy, jeśli tylko po fakcie powierzymy właściwemu centralnemu planistowi zadanie wyegzekwowania niewielkiej ulgi w bólu.

Zwykłym przymiotnikiem możemy zmienić świat

W życiu zawodowym mam czasami niewdzięczne zadanie obcowania z pisarzami, którzy całkowicie przyjęli ten pogląd na świat. Kilka lat temu The Guardian, najważniejsza lewicowa gazeta w Wielkiej Brytanii, zyskała uznanie na całym świecie, gdy jej redaktorzy zaktualizowali język tej gazety. Zmiana klimatu by tak zrobiła odtąd określane jako „kryzys klimatyczny” lub „kryzys klimatyczny”; sceptyków klimatycznych jako „negatorów nauki o klimacie” lub bardziej przerażającego „negatora klimatu”.

Na początku tego roku zauważyłem, że „Financial Times” – z własnej inicjatywy lub pod naciskiem otoczenia – poszedł w jego ślady. W artykule potępianie Bitcoinzużycie energii (co w rzeczywistości jest dość niewielkie), redakcja poczuła potrzebę napisania: „Nie powinno być koniecznego kompromisu między tak zwaną demokratyzacją finansów a kryzysem klimatycznym”, jak gdyby użycie mocniejszych słów miało jakiekolwiek znaczenie dla tematu tego kawałka. I nie był to pierwszy raz, gdyż w zeszłym roku redakcja już co najmniej dwukrotnie (tutaj i tutaj) użył dokładnie tego sformułowania w opiniach. Zaledwie kilka lat temu FT rutynowo zużywał więcej konwencjonalny język aby omówić zmiany klimatyczne.

Za cholerę nie mogłem pojąć, co było przyczyną tej obsesji na punkcie gier słownych. Czy to możliwe, że tym, co powstrzymywało świat przed podjęciem agresywnej polityki klimatycznej, której tak desperacko pragną wyższe szczeble naszej klasy intelektualnej, były słowa użyte przez tych samych oderwany od rzeczywistości elitarni dziennikarze?

Podobnie było w zeszłym roku z pochodzeniem etnicznym. Wielu aktywistów kręciło się w podziemnym świecie wojen rasowych nawoływali swoich dostawców wiadomości pisanie słowa „Czarny” wielką literą, aby wskazać, że była to grupa etniczna o jednolitym dziedzictwie (jak Latynosi lub rdzenni Amerykanie), a nie tylko opis fizyczny, zwykły przymiotnik. Dopiero protesty George’a Floyda zeszłego lata „New York Times” zinternalizował tę ważną bitwę naszych czasów: poszanowanie i uhonorowanie historycznego poświęcenia Afroamerykanów – poprzez symboliczne ulepszenie listu. Associated Press, wyznaczając standardy dla wielu innych publikacji, wydał podobne wytyczne i pogrążył się prosto w wojnach kulturowych, odmawiając podobnego pisania „biały” wielką literą. „Biali ludzie” – czytamy w ogłoszeniu – „mają znacznie mniej wspólnej historii i kultury”, w związku z czym nie zasługiwali na ulepszenie.

Nie mam nic przeciwko różnym stylom pisania. Zarabiam na życie redagując biuletyny, raporty kwartalne i artykuły do ​​czasopism naukowych. Większość placówek stosuje inny styl i format; niektórzy pisują tytuły wielką literą, inni nie. Niektórzy zapisują pełne imiona i nazwiska, inni opierają się na inicjałach. Niektóre wymagają określonej konwencji liter i z naszej (powiedzmy, liczby od jednego do dziewięciu zapisane, ale 10 i więcej za pomocą cyfr). W ten sposób powstają zdecentralizowane i wyłaniające się porządki, takie jak język. Każdemu własne. W zeszłym roku podczas Miesiąca Historii Czarnych poleciłem nawet klientce stosowanie tej nowej, aktywistycznej praktyki ortograficznej, ponieważ jej artykuł szczegółowo omawiał kwestię tłumienia czarnoskórych pisarzy w mediach i edukacji, a konwencja ortograficzna była trafnym akcentem.

Konwencje ortograficzne, zaimki neutralne pod względem płci czy inne płytkie etykiety tak naprawdę nie są tym, co mnie denerwuje – są po prostu wisienką na torcie, opakowaniem prezentu. To, co mnie bezgranicznie irytuje, to świętoszkowate elity którzy zastąpią prawdziwe i znaczące zmiany fałszywymi szaradami. Jeśli naprawdę wierzysz w wagę swojej sprawy, powinieneś coś z tym zrobić, zamiast bawić się w gry słowne lub ubierać swoje wiadomości w prawe fasady. Jeśli ludziom zależy na tym, co piszesz, dzieje się tak ze względu na treść Twojej pracy, a nie na konwencję pisowni, jaką wybierasz przy pakowaniu wiadomości. Dlatego też brytyjskie konwencje w zakresie ortografii (np. „praca”, „obrona”) czy interpunkcji, choć niezwykłe dla amerykańskiego odbiorcy, wcale nie odwracają jego uwagi od docenienia Churchilla czy Orwella.

Mówiąc o Orwellu, wydaje się, że nasz korpus dziennikarzy przyjął przeciwny grzech, który Orwell zaatakował w swoim „Polityka i język angielski”: zamiast zaciemniać prawdę używając eufemizmów, pisarze wyolbrzymiają prawdy do tego stopnia, że ​​psychicznie otępiają czytelników. Jeśli kryzys jest obecnie naszą codziennością, jak mamy odnosić się do rzeczywistych kryzysów, gdy już się pojawią – kryzysów doubleplus? Jeśli skorygowania nierówności można dokonać dosłownie jednym pociągnięciem redaktora, dlaczego nie żyjemy już w raju sprawiedliwości i obfitości?

Czy naprawdę myślimy, że leczymy głęboko zakorzenioną nienawiść do rasy, płci lub seksualności innej osoby, aktualizując pisownię w artykułach, których osoby, których dotyczą nasze szydercze ewangelie, raczej nie czytają? Najprawdopodobniej po prostu denerwujesz i polaryzować ludzi zanim zdystansujesz się od tych samych ludzi, których umysły najbardziej chcesz przekonać.

W "Pusta tablica: współczesne zaprzeczanie naturze ludzkiej”, Steven Pinker z Harvardu napisał o „kierunkach eufemizmu”, o językowej idei, „że w umysłach ludzi najważniejsze są pojęcia, a nie słowa”. Jeśli zaktualizujesz nazwę czegoś, neologizm odziedziczy konotację tej rzeczy. „Nadaj koncepcji nową nazwę, a nazwa zostanie zabarwiona przez koncepcję”.

W ostatnich dziesięcioleciach „sprzątacz” stał się „dozorcą”, następnie „dozorcą” lub „dozorcą”, a następnie „zarządcą obiektu” (a wkrótce, jak sądzę, „dyrektorem ds. usuwania materiałów”). Jednak jakakolwiek pogarda obniżająca status, która może, ale nie musi istnieć w stosunku do osób sprzątających biurka naszych dziennikarzy, którzy stali się krzyżowcami semantycznymi, pozostaje w miarę nienaruszona (nie żeby tak było, ponieważ ich wartość dla społeczeństwa prawdopodobnie przewyższa wartość tych, którym służą menadżerowie obiektów). .

Często pojawia się św. Tomasz More, XVI-wieczny mąż stanu, autor i prawnik przypisuje się powiedzenie:

„Niektórzy twierdzą, że Ziemia jest płaska. Niektórzy mówią, że ziemia jest okrągła. Ale jeśli jest płaska, czy Parlament mógłby ją zaokrąglić? A jeśli jest okrągły, czy rozkaz króla mógłby go spłaszczyć?”

Zamień „władców” na „dziennikarzy”, a „ziemię” na „kwestie naszych czasów”, a pięć wieków później Sir Thomas będzie mógł przemawiać do naszego społeczeństwa.

Zamiast faktycznie dążyć do wielkości, samorealizacji lub bezpiecznego i wygodnego życia, łatamy nasze fałszywe ideały za pomocą szybkich rozwiązań. Na Instagramie portretujemy wspaniałe życie i ślinimy się z zazdrości na widok najnowszego przefiltrowanego zdjęcia naszych znajomych z Aruby, Bali czy jakiejś plaży na greckiej wyspie. Relaksujemy się, marzycielsko, przy jakiejś telenoweli zadziwiająco uzależniająca Program Netflix — nie z Skarb literatury ludzkiej, więzi międzyludzkiej lub zachodu słońca.

Gdy minie początkowy zastrzyk radości, sięgamy po opioidy, które tak chętnie przepisał lekarz lub antydepresanty, które naszym zdaniem chronią nas przed przepaścią. Jeśli cierpimy na nadciśnienie lub cukrzycę typu 2, uważamy, że bezsilnie potrzebujemy drogich leków – a nie ćwiczeń lub wyrównania poziomu cukru we krwi zapewnianego przez rezygnację ze zbóż i węglowodanów lub przestrzeganie zaleceń dieta mięsożerców.

W naszym trudzie związanym z udawaniem wszystkiego pomijamy ciężką pracę, która może faktycznie poprawić nasze życie – dowód pracy za nasze pieniądze, dowód wysiłku na nasze zdrowie, dowód relacji będących nagrodą za nieustanną troskę o nie.

Jest mnóstwo rzeczy, które bitcoin i jego Cyber ​​Hornety nie naprawiaj — ale przynajmniej daje pozory uczciwości i odmowy akceptowania bzdur. Popycha użytkowników do wzięcia odpowiedzialności za własne życie i finanse, do przeniesienia spojrzenia z bezpośrednich problemów na przyszłe zyski i w stronę znaczących zmian, a nie kosmetycznych aktualizacji.

Tocz semantyczne i stylistyczne, polityczne i medyczne bitwy, ile chcesz, ale nie udawaj, że to przybliża twoje wzniosłe ideały o cal do rzeczywistości. Szybkie poprawki nie naprawią świata tonącego w pretensjach.

To jest gościnny post Joakima Booka. Wyrażone opinie są całkowicie ich własnymi i niekoniecznie odzwierciedlają opinie BTC Inc lub Bitcoin Magazyn.

Pierwotnym źródłem: Bitcoin Magazyn