Bitcoin Is Venice: What Medici Patience Can Teach Us Today

By Bitcoin Magazyn - 1 rok temu - Czas czytania: 15 minuty

Bitcoin Is Venice: What Medici Patience Can Teach Us Today

Like the Medicis of Renaissance Venice, those who embrace Bitcoin will be incentivized to create long-lasting impact.

Pobierz teraz całą książkę Bitcoin Sklep magazynu.

Artykuł ten jest częścią serii zaadaptowanych fragmentów z „Bitcoin Czy Wenecja” Allena Farringtona i Sachy Meyersa, który można kupić w dniu Bitcoin Magazyn sklep teraz.

Pozostałe artykuły z tej serii znajdziesz tutaj.

„Nie ma nic nowego poza tym, co zostało zapomniane”.

-Marie Antoinette

Uważamy, że warto spojrzeć na historię, aby zbadać krajobraz wszelkich form kapitału w czasie i miejscu, w którym inwestycje traktowano poważnie – nie tylko jako ćwiczenie finansowe, ale jako naturalny rezultat zdrowia duchowego i społecznego. Zarówno pod względem rozkwitu twórczości artystycznej, jak i objęcia rewolucji komercyjnej, na której opierała się ta twórczość, Florence Renaissance jest idealnym kandydatem, ponieważ Roger Scruton prawdopodobnie doceniłby.

Commerce laid at the heart of Florence’s rise out of the Middle Ages, and the city’s mock republican institutions granted it relative stability, a necessary precondition to capital accumulation. Although property rights were not beyond the meddling of the richest families going after their rivals, as a whole, the Florentine system provided merchants with protection from each other at home and from others abroad. In stark contrast with its medieval history, Florence had come to be ruled by a class of people interested in commercial profits rather than land conquest. Force would serve commerce by safeguarding property, ensuring contracts and keeping trade routes open. Gone were the days of aristocratic families feuding for the control of arable land. The symbol of this new system was Florentine currency, the florin. Jak wyjaśnia Paul Strathern:

„Dominacja bankowości Florencji i wiarygodność jej bankierów sprawiły, że waluta miasta stała się instytucją. Już w 1252 roku Florencja wydała fiorino d'oro, zawierające pięćdziesiąt cztery ziarna złota, które stało się znane jako floren. Ze względu na niezmienną zawartość złota (rzadkość w monetach z tamtego okresu) i jego użycie przez florenckich bankierów, floren został w XIV wieku zaakceptowany jako standardowa waluta w całej Europie.

Richard Goldthwaite wskazuje na powiązanie pięknej architektury, rozkwitu kulturalnego i sukcesu gospodarczego, pisząc w: „Gospodarka renesansowej Florencji"

„Najlepszym dowodem na sukces gospodarki są jednak jej fizyczne przejawy w tamtym czasie, a są one tak dramatyczne, jak to tylko możliwe. W 1252 roku Florencja wybiła pierwszego złotego florena i pod koniec stulecia floren stał się uniwersalnym pieniądzem na międzynarodowych rynkach handlowych i finansowych w całej Europie Zachodniej… W 1296 roku projektowano nową katedrę i kiedy po dwóch kolejnych decyzjach o zwiększeniu jej wielkości, została poświęcona po ukończeniu wielkiej kopuły w 1436 r., była to największa katedra i być może największy kościół wszelkiego rodzaju w Europie. W 1299 roku rozpoczęto prace nad wielką salą publiczną miasta, którą nazwano jedną z najoryginalniejszych budowli średniowiecznych Włoch. Standardowy ówczesny międzynarodowy pieniądz, jeden z największych zestawów murów w jakimkolwiek europejskim mieście, największa katedra w chrześcijaństwie oraz potężna i oryginalna siedziba rządu nie były bez znaczenia wskaźnikami sukcesu florenckiej gospodarki w tamtym okresie. czas, kiedy na scenie pojawili się zarówno Dante, jak i Giotto”.

Z tego wzrostu handlu powstały banki. Kupcy handlujący towarami w całej Europie kontrolowali coraz większe aktywa. Dokładnie w tym sensie, jaki opisał Hernando de Soto, ramy prawne podtrzymywane przez Florentczyków – i inne północnowłoskie państwa-miasta handlowe, takie jak Wenecja, Piza, Genua i Siena – pozwalały na wykorzystanie samych aktywów jako kapitał. Rodziny bankowe, takie jak Medyceusze, często zaczynały od handlu np. wełną i zapewniały konkurencyjnym kupcom kapitał obrotowy. Bankowość nie była zatem działalnością czysto finansową. Pozostała mocno zakorzeniona w przedsiębiorczości. Bankierzy florenccy byli przede wszystkim kupcami, którzy rozumieli, co trzeba zrobić, aby prowadzić biznes.

Wśród wielkich rodzin bankowych późnego średniowiecza i renesansu we Florencji, a może nawet we Włoszech, żadna nie świeci tak jasno jak Medyceusze. A jednak trzy wielkie rodziny florenckie z XIV wieku, Acciaiuoli, Bardi i Peruzzi, kontrolowały niegdyś większe i bogatsze banki niż kiedykolwiek Medyceusze. Medyceusze nie byli też szczególnie innowacyjnymi bankierami. Według Stratherna Medyceusze byli w rzeczywistości konserwatywni w swoim przedsięwzięciu:

„Giovanni di Bicci był człowiekiem ostrożnym i wolał konsolidację. Była to cecha, którą dzielił ze swoim poprzednikiem na stanowisku głowy klanu Medyceuszy, swoim dalekim krewnym Vieriem i z pewnością przekazał ją swojemu synowi; jako bankierzy, Medyceusze zarabiali dzięki ostrożności i wydajności, a nie innowacjom. Wbrew tradycji bankowej nie wynaleźli weksla, chociaż mogli mieć swój udział w wynalezieniu spółki holdingowej; ich sukces opierał się niemal wyłącznie na zastosowaniu sprawdzonych technik opracowanych przez innych. Bank Medici nigdy nie uległ gwałtownej ekspansji i nawet w szczytowym okresie nie był tak rozległy, jak którykolwiek z trzech wielkich florenckich banków poprzedniego stulecia.

Jednak to nie sukces finansowy czy innowacja były powodem, dla którego nazwa Medici rozbrzmiewała przez wieki. Medyceusze byli oczywiście odnoszącymi sukcesy bankierami. Zbili fortunę na europejskim handlu wełną, with branches as far from home as London and Bruges. Their control over both the Papal accounts and the alum trade, which had been monopolized by Rome, provided reliable profits shielded from competition. But the Medici legend was born from investing not in banking or even in commerce but in intangible cultural projects that would yield impossible-to-measure returns. Through patronage, the Medici would allocate capital, accumulated through meticulous and conservative banking activities, to ventures of which no accountant could make sense. And yet, the value the Medici created outlasts all that of the more financially successful Italian families.

Ponieważ florenccy bankierzy mogli polegać na twardych pieniądzach przy dokonywaniu rozsądnych inwestycji, zrozumieli prostą prawdę stojącą za akumulacją bogactwa. Ich motywacja nie polegała po prostu na maksymalizacji przepływu. Twierdzilibyśmy, że to właśnie głębokie, intuicyjne zrozumienie bogactwa skłoniło kupców, zwłaszcza Medyceuszy, do gromadzenia kapitału kulturowego poprzez wydatki na sztukę i naukę. W rzeczywistości, jak pisze Strathern, Medyceusze inwestowali w kapitał kulturowy, ponieważ był to najtrudniejszy zasób, jaki znali:

„Dopiero w późniejszych latach Giovanni di Bicci zaczął rozumieć, że w życiu chodzi o coś więcej niż tylko bankowość i związane z nią ryzyko. Dzięki mecenatowi pieniądze można było zamienić w trwałość sztuki, a sprawując ten mecenat, uzyskiwano dostęp do innego świata ponadczasowych wartości, który wydawał się wolny od zepsucia władz religijnych czy przebiegłej polityki władzy i bankowości.

Medyceusze przenieśli swój kapitał finansowy w kapitał kulturowy, który przetrwał ich wszystkich piękno która pozostaje użyteczna nawet wieki po wygaśnięciu jakiejkolwiek przejściowej użyteczności komercyjnej. Jako Cosimo de'Medici powiedziany: „Znam zwyczaje Florencji, za pięćdziesiąt lat my, Medyceusze, zostaniemy wygnani, ale moje budynki pozostaną”.

W pewnym sensie Cosimo był zbyt optymistyczny. Medici zostali wygnani w ciągu 30 lat. Ale budynki pozostały, wraz z nazwą Medici. Kopuła Brunelleschiego, która znajduje się na szczycie katedry we Florencji, oraz artyści tacy jak Michał Anioł i Leonardo da Vinci byli w samym centrum renesansu, który rozprzestrzenił się z Florencji na całą Europę, a następnie na świat. Wszyscy mamy dług wdzięczności wobec Medyceuszy.

Robert S. Lopez charakteryzuje ten niezwykły efekt społeczny i kulturowy, który rozprzestrzenił się z Florencji i Wenecji w kilku ostatnich akapitach „Rewolucja handlowa średniowiecza, 950–1350" pisanie:

„Bez wątpienia było wielu ludzi, którzy skarżyli się, że zagraniczni lichwiarze przybywali „z samym piórem i kałamarzem”, aby spisywać zaliczki wypłacane królom lub chłopom w formie prostych bonów, a w zamian za takie bazgroły ostatecznie przenoszeni bogactwo materialne ziemi. Ale kupcy pisali także w dużych ilościach książki. Niemałym dowodem ich dominacji w XIII i na początku XIV wieku było to, że najczęściej kopiowaną i czytaną książką była książka Marco Polo, w której praktyczne informacje o rynkach przeplatają się z romansem podróży, i że największy poemat całego średniowiecza został napisany przez zarejestrowanego, choć niezbyt aktywnego członka florenckiego cechu sprzedawców przypraw, Dantego Alighieri. Kupcy budowali także ratusze, arsenały, szpitale i katedry. Kiedy wybuchła Wielka Zaraza, Siena właśnie rozpoczęła prace nad rozbudową swojej czarującej katedry, tak aby prześcignęła katedrę jej sąsiadów i komercyjnych rywali we Florencji.

Poza hojnością Medici kryło się głębokie zrozumienie inwestowania. Mimo że korzyści kulturowych nie można tak łatwo zmierzyć jak zyski finansowe, bankierzy tacy jak Cosimo de' Medici wiedzieli, jak wydobyć to, co najlepsze z kapryśnych artystów. Według Stratherna „Cosimo mógł być konserwatywny w swojej praktyce bankowej i mógł świadomie zachowywać się skromnie i na emeryturze, jednak, co zaskakujące, był w stanie tolerować najbardziej ekstrawaganckie zachowania swoich protegowanych”.

Jako Cosimo sam kiedyś powiedział: „Tych ludzi o niezwykłym geniuszu należy traktować tak, jakby byli duchami niebiańskimi, a nie jak zwierzęta juczne”.

Profil ryzyka inwestycji kulturalnych bardziej przypomina kapitał wysokiego ryzyka niż stosunkowo sztywny projekt bankowości komercyjnej: wiele z nich zakończy się niepowodzeniem, ale niektórym może się udać, co przerosło najśmielsze oczekiwania. Kluczem do sukcesu jest zaakceptowanie asymetrii wyników.

To dzięki połączeniu konserwatywnej akcji kredytowej ze wspierającym mecenatem Medyceusze zdołali zgromadzić najpierw kapitał finansowy, a następnie kulturowy, jak niewielu przed i po. Z tego powodu trzej wielcy Medyceusze – Giovanni di Bicci, Cosimo de’ Medici i Lorenzo Wspaniały – są wzorowymi kapitalistami kulturowymi, przy czym dwaj pierwsi są także przebiegłymi kapitalistami finansowymi. Zmobilizowali kapitał prywatny, aby stworzyć środowisko wyjątkowej kreatywności kulturalnej. Strathern doskonale oddaje geniusz Medyceuszy:

“The new art may have required science, but it also required money, and this was largely provided by Cosimo, who according to one admiring historian ‘appeared determined to transform medieval Florence into an entirely new Renaissance city.’ This was hardly an exaggeration, for Cosimo funded the construction, or renovation, of buildings ranging from palaces to libraries, churches to monasteries. When his grandson Lorzen the Magnificent examined the books many years later he was flabbergasted at the amounts that Cosimo had sunk into these schemes; the accounts would reveal that between 1434 and 1471 a staggering 663,755 gold florins had been spent... Such a sum is difficult to put into context; suffice to say that just over a century beforehand the entire assets of the great Peruzzi Bank at its height, accumulated in branches all over western Europe and ranging beyond to Cyprus and Beirut, were the equivalent of 103,000 gold florins.

„Jednak taka hojność zawsze była budowana na fundamencie solidnej praktyki bankowej. Badanie dokumentacji Medici Bank pokazuje, że choć korzystał on z najbardziej efektywnych dostępnych instrumentów finansowych, nie był w żaden sposób innowacyjny w swoich praktykach; było to w pewnym stopniu wysoce konserwatywne w porównaniu z innymi podobnymi instytucjami. Ani Giovanni di Bicci, ani Cosimo de' Medici nie wprowadzili żadnych nowatorskich metod ani sposobów prowadzenia działalności gospodarczej, a ich praktyka opierała się wyłącznie na skutecznym i rozważnym stosowaniu sprawdzonych metod, których pionierami byli inni.

Może wydawać się dziwne opowiadanie się za zdrowiem renesansowego społeczeństwa w porównaniu z naszym względnym ubóstwem, zwłaszcza w świetle poprawy niemal każdego rozsądnego miernika ludzkiego rozkwitu w związku ze zwiększonym wykorzystaniem energii po rewolucji przemysłowej. Jednak w naszej ocenie stanu zdrowia i ubóstwa w rzeczywistości bardziej chodzi o postawę niż o wynik.

Nie możemy nic poradzić na wielkość majątku, który dziedziczymy od naszych przodków; możemy jedynie zdecydować, co z tym zrobić i w jaki sposób po kolei przekazać je dalej. Nakaz zdecydować jest zakorzeniony we wszystkich zasobach kapitału w niedoborze czasu i energii, zatem nasze podejście do samego niedoboru leży u podstaw tego, co stanie się zarówno z kapitałem gospodarczym, społecznym, jak i kulturowym. Zdegenerowana fiducjarna postawa polegała na optymalizacji pod kątem wydajności, a skutki w przypadku wszystkich form kapitału były po prostu katastrofalne.

Jane Jacobs z całą mocą podkreśla to w złowieszczo zatytułowanym tekście, "Ciemny wiek przed nami," pismo:

„Być może największym szaleństwem dla kultury jest próba przekazania siebie poprzez stosowanie zasad wydajności. Kiedy kultura jest wystarczająco bogata i z natury wystarczająco złożona, aby pozwolić sobie na redundancję opiekunów, ale eliminuje ich w ramach ekstrawagancji lub traci swoje usługi kulturalne przez niedbałość o to, co traci, konsekwencją jest samookaleczone ludobójstwo kulturowe. Następnie obserwuj, jak błędne spirale zaczynają działać.”

Nerwowe świętowanie politycznie poprawnego bełkotliwego idiotyzmu jest tylko jedną z konsekwencji kulturowego ludobójstwa, przed którym ostrzegał Jacobs. Konsekwencją niecierpliwości i urazy oraz odrzucenia zasad Medyceuszy jest stwierdzenie, że tworzenie kapitału kulturowego jest najrozsądniejszą inwestycją ze wszystkich. Po co jest jego „powrót”? Jaki jest jego „profil ryzyka”? Znalezienie i sfinansowanie Brunelleschiego może być szansą jedną na tysiąc lub jedną na milion.

Opłacanie się może zająć dziesięciolecia, gdyż talent będzie kultywowany do tego stopnia, że ​​będzie możliwa spłata kapitału, jeśli tak wątpliwe wyliczenie w ogóle zostanie uznane za opłacalne. Z drugiej strony szok jest natychmiastowy i gwarantowany. Każdy hack bez talentu może zszokować publiczność oczekującą zasług, agresywnie nie produkując żadnych. A co z cechami charakteru wpojonymi przez takie bezlitosne, urażone, niecierpliwe, nieszczere i żyjące kłamstwami śmiecie? Jakich konsekwencji możemy się spodziewać po porzuceniu trudności poszukiwania prawdy społecznej na rzecz łatwości opresyjnej izolacji? Jakie konsekwencje dla zdrowia psychicznego? Czy wyprodukujemy silnych mężczyzn i kobiety, zdolnych stawić czoła fundamentalnej niepewności życia, uzbrojonych w umiejętność generowania praktycznej wiedzy? Czy wytworzymy silne społeczności i ducha obywatelskiego? Czy wytworzymy prawdę, dobro czy piękno? Czy będziemy produkować wiedza?

Nie, nie zrobimy tego.

Będziemy produkować narcyzów; łatwo manipulowani przez chciwość i strach, podatni na solipsyzm, irracjonalność, zależność, kruchość i panikę, których bodźce są tak wypaczone, że obłudny egoizm staje się koniecznością nawigacji społecznej i przetrwania; zoptymalizowany pod kątem kapitału wydobywczego odkrywkowego i niewiele więcej; którzy odwrócą się i przemaszerują przez instytucje nominalnie poświęcone pielęgnowaniu, uzupełnianiu i wzrostowi tej czy innej formy kapitału, porywając je i przekształcając w przekaźniki narcyzmu. W "Kultura narcyzmu”, Christopher Lasch przewidział tyle:

„Instytucje przekazu kulturowego (szkoła, kościół, rodzina), od których można było oczekiwać, że będą przeciwdziałać narcystycznemu trendowi naszej kultury, zamiast tego zostały ukształtowane na jej obraz, podczas gdy rosnąca liczba teorii postępowych uzasadnia tę kapitulację tym, że takie instytucje najlepiej służą społeczeństwu, gdy stanowią jego lustrzane odbicie. W związku z tym trwa tendencja spadkowa edukacji publicznej: stałe osłabianie standardów intelektualnych w imię trafności i innych postępowych haseł; porzucenie języków obcych; porzucenie historii na rzecz „problemów społecznych”; oraz ogólne odejście od jakiejkolwiek dyscypliny intelektualnej, często konieczne ze względu na potrzebę bardziej podstawowych form dyscypliny w celu utrzymania minimalnych standardów bezpieczeństwa.

Odrzucenie wielkiej sztuki i literatury – czy to ze względu na „burżuazyjny sentymentalizm” w jednej epoce, modnie ironiczny cynizm w innej, „nieistotność” i faworyzowanie „problemów społecznych” w jeszcze innej – niewiele różni się od konfiskaty kapitału fizycznego: Zrywa więź z przeszłością i uniemożliwia nam wyciąganie wniosków ze skumulowanych doświadczeń naszych społeczności. Czyni nas jednocześnie zależnymi i samotnymi. Prawdziwą tragedią politycznego zawłaszczenia kapitału produkcyjnego jest nie tyle przemoc wynikająca z kradzieży, ile przerwany dochód, który mógł wypłynąć z aktywów, ponieważ kontrola została przekazana tym, którzy nie mają pojęcia, co robią. Brakuje im wiedzy i kompetencji, aby w ogóle uzupełnić kapitał, nie mówiąc już o dalszym pozyskiwaniu jego produkcji.

To oddzielenie kontroli i wiedzy; zniszczenie cierpliwie zgromadzonego czasu; pozbawienie woli ryzyka i poświęceń w celu budowania spowoduje wstrząsającą paralelę do zapadającej się spirali zadłużenia: zapadającej się spirali wiedzy o jak robić rzeczy. Będziemy musieli je na nowo odkryć. Takie postępowanie nie będzie przyjemne.

To samo dotyczy literatury i sztuki: skończymy z kulturą, która jest po prostu i tragiczna nic nie wie. Jednakże, złożony z istot ludzkich, nadal będzie musiał stawić czoła wszelkim potrzebom, jakie zaspokaja literatura i sztuka, i dlatego będzie musiał improwizować zubożone symulakry zamiast tego, co prawdziwe. W jednym z najbardziej uderzających momentów „Dlaczego piękno ma znaczenie” – przeprowadza wywiad z Alexandrem Stoddartem, słynnym rzeźbiarzem, którego pomniki takich szkockich gigantów intelektualnych, jak David Hume, Adam Smith, William Playfair i James Clerk Maxwell pięknie zdobią ulice Edynburga. Stoddart opisuje:

„Wielu studentów przychodzi do mnie z wydziałów rzeźby – oczywiście w tajemnicy – ​​bo nie chcą powiedzieć swoim nauczycielom, że przyszli walczyć z wrogiem. I mówią: „Próbowałem zrobić modelową figurkę i modelowałem ją w glinie, a potem podszedł nauczyciel i kazał mi przeciąć ją na pół i posypać na nią trochę biegunki, to będzie interesujące”. „”

Scruton zgadza się: „To właśnie mam na myśli rodzaj ustandaryzowanej profanacji, która obecnie uchodzi za sztukę — w rzeczywistości jest to rodzaj niemoralności, ponieważ jest próbą wymazania znaczenia z ludzkiej postaci”.

A Stoddart ostro odpowiada: „No cóż, to próba unicestwienia wiedza".

Wynikająca z tego produkcja kultury będzie, jak można było przewidzieć, niedojrzała i płytka, ponieważ straciliśmy świadomość historii i zerwaliśmy powiązanie z tym, czego się już nauczyliśmy. W podcastieWynton Marsalis odpowiada na pytanie Jonathana Capeharta, czy można nazywać go „człowiekiem rasy”, a także „człowiekiem jazzu”, mówiąc: „Tak, to sprawiedliwe”. Capehart prosi go o „zdefiniowanie tego”, a Marsalis odpowiada:

„Myślę, że to osoba, która jest dumna ze swojej subkultury lub podgrupy, w tym przypadku z czarnego Amerykanina. Nie oznacza to, że jesteś przeciwny innym ludziom, ale masz świadomość historii swojej subkultury, akceptujesz ją, wierzysz w nią i nie masz nic przeciwko mówieniu o tym.”

Wierzymy, że Lin-Manuel Miranda jest współczesnym mistrzem dumnego i uroczystego przyjęcia subkulturowego pochodzenia etnicznego, a co za tym idzie, sztuki wykraczającej poza izolację udawanej ślepoty barw i ucisku narzucającego rasizmu. Jego twórczość to wybitny kapitalizm kulturowy. Jego najbardziej znany musical „Hamilton” czerpie z powszechnego mitu założycielskiego i na nowo go wymyśla, używając nowszego języka hip-hopu i nowszej rzeczywistości amerykańskiej różnorodności etnicznej. Rezultatem jest prawdziwie włączające dzieło sztuki, które zaprasza wszystkich do przyłączenia się i zapewnia nową perspektywę zrozumienia. To wyzwanie, ale pełne szacunku. Jest w pełni świadoma swojego kanonu – nie tylko literackiego, ale społecznego i kulturalnego – a mimo to znajduje nowatorską kombinację ekspresji, tak oryginalną i potężną, że poszerza znaczenie kanonu.

„In The Heights” idzie jeszcze dalej w swoim ukrytym celebrowaniu Americany i może być najbardziej subtelnym, ale bezwstydnie proamerykańskim dziełem sztuki, jakiego jesteśmy świadomi. Musical, również niedawno zaadaptowany na ekran, łączy w sobie celebrację kultury dominikańskiej i szerzej kultury latynoamerykańskiej z ostrym komentarzem na temat krzywd rasowych, a jednocześnie całkowicie unika urazy i segregacji. Przesłanie jest jednoznaczne, że wtargnięcie do głównego nurtu kultury latynoamerykańskiej poprawia kulturę amerykańską jako całość dla wszystkich. Powtarzając słowa Martina Luthera Kinga Jr., im bardziej pozytywnie i organicznie się to dzieje, tym lepiej. Centralne narzucanie na podstawie urazy spowoduje z kolei jedynie równą i przeciwną niechęć, a poza tym jest obrazą wewnętrznych zalet bronionej kultury. Podróż kilku postaci charakteryzuje się przejściem w ich kulturowej samoidentyfikacji od goryczy i sprzeciwu do pewności siebie i świętowania; można powiedzieć, od szyderstwa do stworzenia.

„Na wyżynach” dokłada wszelkich starań, aby to zeznać to kultura (ponieważ każda kultura jest lokalna i specyficzna) jest w swoim społecznym i duchowym rdzeniu tak amerykańska, jak tylko się da. Jest zakorzeniona w ciężkiej pracy i poświęceniu, wykorzystywaniu szans, miłości do społeczności i szacunku dla jej kultury i jej kultury literatura. Piękna solowa piosenka matrony Abueli Claudii „Pacienza Y Fe” ucieleśnia etykę musicalu: cierpliwość i wiarę. Długoterminowość, zaangażowanie i odrzucenie cynizmu. Sumienność, szacunek i odpowiedzialność. Z pewnością nie ma bardziej intymnej i zaangażowanej integracji niż nadanie dziecku imienia na cześć elementu społeczeństwa przyjmującego – nie mniej elementu integralnego z doświadczeniem imigracyjny, jako główny bohater usnavi został nazwany na cześć błędnego odczytania przez jego rodziców pojęcia marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych statek, który mijali, gdy po raz pierwszy przybyli do Ameryki. Wykorzystując „władzę”, czyli energię elektryczną lub wpływy społeczne, Usnavi zachęca członków swojej społeczności podczas przerwy w dostawie prądu:

„W porządku, jesteśmy bezsilni, więc zapal świecę.

– Nie dzieje się tu nic, z czym nie moglibyśmy sobie poradzić.

Trudno byłoby nam wymyślić lepsze hasło lokalizmu, eksperymentowania i oddolnej koordynacji społecznej, gdybyśmy próbowali. „Na wysokościach” is dobry. Jest to dobre pod względem artystycznym, ale co ważniejsze, jest dobre moralnie. Miranda należy do największych kapitalistów kulturowych naszych czasów.

To jest gościnny post Allena Farringtona i Sachy Meyers. Wyrażone opinie są całkowicie ich własnymi i niekoniecznie odzwierciedlają opinie BTC Inc lub Bitcoin Czasopismo.

Pierwotnym źródłem: Bitcoin Magazyn